Halo, halo, mówi się:) Wyjechana byłam ale już wróciłam:)
Podczas miłej gościny u przyjaciółek w Beskidzie Żywieckim zrobiłam ponczo dla niezwykłej, młodej, dojrzewającej kobietki. W kwietniu skończy 18 lat a ponieważ nie będę mogła stawić się w tym terminie na urodzinach, prezent powstał odrobinę wcześniej.
Tym razem włóczkę Magic wybrała sobie przyszła właścicielka z pomocą mamy, proszę więc nie podejrzewać mnie o fobię:))
Pomysł wykończenia dołu wykluł się w trakcie, tak samo jak pęknięcia po bokach, umożliwiające uwolnienie rąk na wysokości łokcia. Muszę powiedzieć, że bardzo spodobało mi się takie rozwiązanie - bardzo wygodne, szczególnie w pracy. A te delikatnie ażurowe fale dostarczyły mi małego dreszczyku emocji bo do końca nie wiedziałam czy aby nie pomyliłam się w obliczeniach i czy wszystko wyjdzie tak, jak sobie zaplanowałam. Ostatecznie wyszło mniej więcej:))) Nie miałam już czasu na poprawki czy dopieszczanie ale z drugiej strony - czy wszystko zawsze musi być takie akuratne i pod linijkę? Jestem bardzo zadowolona z końcowego efektu, dumna że dałam się ponieść improwizacji a co najważniejsze - właściwej nosicielce też się podoba:)))
I mam fotkę na pamiątkę:)
A na drutach mam prawie skończoną tunikę w zielonych tonacjach zgapioną od Doroty oraz Abrazo z Laurkowej słodkiej śliwki. Oba projekty to wielka przygoda bo jeden robiony dosłownie na oko;) a drugi to mój pierwszy, najpierwsiejszy szal:)
Podczas miłej gościny u przyjaciółek w Beskidzie Żywieckim zrobiłam ponczo dla niezwykłej, młodej, dojrzewającej kobietki. W kwietniu skończy 18 lat a ponieważ nie będę mogła stawić się w tym terminie na urodzinach, prezent powstał odrobinę wcześniej.
Tym razem włóczkę Magic wybrała sobie przyszła właścicielka z pomocą mamy, proszę więc nie podejrzewać mnie o fobię:))
Pomysł wykończenia dołu wykluł się w trakcie, tak samo jak pęknięcia po bokach, umożliwiające uwolnienie rąk na wysokości łokcia. Muszę powiedzieć, że bardzo spodobało mi się takie rozwiązanie - bardzo wygodne, szczególnie w pracy. A te delikatnie ażurowe fale dostarczyły mi małego dreszczyku emocji bo do końca nie wiedziałam czy aby nie pomyliłam się w obliczeniach i czy wszystko wyjdzie tak, jak sobie zaplanowałam. Ostatecznie wyszło mniej więcej:))) Nie miałam już czasu na poprawki czy dopieszczanie ale z drugiej strony - czy wszystko zawsze musi być takie akuratne i pod linijkę? Jestem bardzo zadowolona z końcowego efektu, dumna że dałam się ponieść improwizacji a co najważniejsze - właściwej nosicielce też się podoba:)))
I mam fotkę na pamiątkę:)
A na drutach mam prawie skończoną tunikę w zielonych tonacjach zgapioną od Doroty oraz Abrazo z Laurkowej słodkiej śliwki. Oba projekty to wielka przygoda bo jeden robiony dosłownie na oko;) a drugi to mój pierwszy, najpierwsiejszy szal:)
Wspaniałe dzieło! Bardzo udany projekt z tymi pęknięciami!
OdpowiedzUsuńAleż optymistycznie kolorowe to poncho! Chyba już bardzo stęskniłam się za kolorami :).
OdpowiedzUsuńPomysł z pęknięciami po bokach bardzo fajny - zdecydowanie praktyczne rozwiązanie :). Ja głównie z powodu tego pewnego "skrępowania rąk" nie zrobiłam sobie do tej pory poncha :))
Ponczo świetne zrobiłaś.Do tej pory nie zrobiłam żadnego poncza,ale podoba mi się Twój pomysł i jeżeli pozwolisz to chętnie zgapię:)
OdpowiedzUsuńI najważniejsze,że właścicielka zadowolona:)Pozdrawiam:)
Dzięki:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie z tymi rękoma też miałam problem:) Uwielbiam swoje ponczo, w ogóle poncza, ale trochę mnie ono krępuje. Pęknięcia to fajne rozwiązanie.
Znów bardzo ładnie i kolorowo :) Super pomysł z rozcięciami!
OdpowiedzUsuńpiękne ponczo, że też ja nie umiem dziergać ....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPoncho bardzo ladne i pomyslowe
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba kolor poncza. Uroku dodaje wykończenie na dole, a pęknięcia na ręce są pomysłowe i praktyczne. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚliczne to poncho.
OdpowiedzUsuń