Wszyscy dziergają czapki, szale, swetry i ciepłe ponczki - babcia też! Mam już mniej więcej połowę summita ale idzie mi wolno bo jestem w stałym niedoczasie. Ciągle jest coś do zrobienia i zapowiada się, że do końca roku za wiele oddechu człek nie złapie. Taki czas.
W związku ze związkiem wrzucam serwetę z szuflady, zrobioną metodą koronki burgijskiej ale grubą nicią, w najprostszym z możliwych wzorów, więc nie wiem czy określenie "koronka" nie jest sporym nadużyciem:)
Lubię tę technikę i lubię fiolet;)
Na drugim zdjęciu kolor jest zdecydowanie bliższy rzeczywistości;)
Poza tym - nie wiem jak Wy radzicie sobie z latającym motkiem podczas roboty ale mnie strasznie to irytowało i postanowiłam go wreszcie ujarzmić. Myślałam nad tym jakiś czas aż wpadło mi w ręce puste pudełko po płytach CD.
Być może istnieją jakieś profesjonalne ujarzmiacze motków ale ja jako powracająca na łono dziewiarstwa marnotrawna córka jeszcze się na nie nie natknęłam:)
Też kocham fiolety:)
OdpowiedzUsuńA z motkiem radze sobie tak, że wywlekam nitkę ze środka i od niej zaczynam robótkę - wtedy motek sobie spokojnie lezy:)
Tabajko, ja już nic się nie wypowiadam nt. serwetki, bo tylko pieję w zachwytach i pieję :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o motki, to jak widać proste rozwiązania są najlepsze. Widziałam niedawno taki "wynalazek", tzn. deseczkę z pięcioma pręcikami, a że była opatrzona nazwą Addi, to i kosztowała ciężkie pieniądze :) Idę poszukać stojaka po cd... Pozdrawiam
Koronka burgijska, nożesz...
OdpowiedzUsuńMuszę do słownika zajrzeć:)
Wynalazek się mię przyda, jeśli tylko mój-ci-on takie cóś na stanie posiada.
Skradnę cichcem i będę używać:)
A z tym czasem to przerąbane jakieś, no.
U mnie też cyrk się zaczyna. I na dzierganie czasu będzie coraz mniej, a z szafowych wynalazków się wystrzelałam:)
Piękna serweta, może i ja się kiedyś naumiem tej koronki ....
OdpowiedzUsuńJa tak samo jak Violet wyciągam nitkę ze środka i nic mi nie lata ;))
Tak napoczęty kłębek ja wrzucam do pudełka po CD.
OdpowiedzUsuń